Innsmouth
Innsmouth – fikcyjne miasto z opowiadań H.P. Lovecrafta. Rozgrywa się w nim większa część akcji opowiadania Widmo nad Innsmouth[1]. Wspomina o nim również opowiadanie Coś na progu[2].
Innsmouth było portowym miastem położonym w Nowej Anglii, u ujścia rzeki Manuxet do Atlantyku, w sąsiedztwie tzw. Diabelskiej Rafy. Na południe znajdował się łańcuch górski. W sąsiedztwie leżały miasta Arkham, Rowley i Ipswich. Teren otaczały utrudniające dostęp bagna[1].
Jedynym obiektem przemysłowym była rafineria Marsha. Przy placu znajdował się pojedynczy hotel Gilman House, wysoki budynek zwieńczony kopułą, w którym zatrzymuje się na noc narrator opowiadania Widmo nad Innsmouth. Źródło utrzymania większości mieszkańców stanowi rybołówstwo[1].
W przeszłości w Innsmouth znajdowały się kościoły protestanckie kongregacjonistów i metodystów, w czasie akcji opowiadania były one już zniszczone, natomiast jedyną religią wyznawaną w mieście jest Ezoteryczny Zakon Dagona. Jego siedziba znajdowała się w budynku Porządku Dagona[1].
Historia i religia
Innsmouth założono w 1643. Zostało ono ośrodkiem przemysłu okrętowego i dobrze się rozwijało jeszcze na początku XIX wieku. Było w przeszłości gęsto zaludnione, co zakończyć miała epidemia w 1846. Jednak w opowiadaniu Widmo nad Innsmouth inną historię miasta opowiada jego mieszkaniec, uzależniony od alkoholu Zadok Allen. Oto na początku XVIII wieku upadł handel, pociągając za sobą upadki fabryk. Ryby w wodach było coraz mniej. Mieszkańcy imali się wypraw morskich, z których często nie wracali. Jeden z kapitanów, Obed Marsh, poszukiwał odmiany las pośród tropikalnych wysp. Na jednej z wysp spotkał miejscowy lud wyznający dziwaczny kult, który miał zapewniać im bogactwo ryb w wodach, a także biżuterie z nieznanego, przypominającego złoto metalu. Rozpocząwszy handel, podróżnik dowiedział się, że tubylcy dwukrotnie w ciągu roku (z początkiem maja i z początkiem listopada) składali ofiary z ludzi mieszkającym w oceanie stworom przypominającym skrzyżowanie żaby i ryby[1].
Obed Marsh wzbogacił się na handlu. Za otrzymane złoto otworzył rafinerię. Jednak w 1838 kontakt z wyznawcami kultu z tropikalnej wyspy się urwał. Marsh nie zastał ich już na miejscu, prawdopodobnie zginęli w starciu z innym plemieniem. Wtedy kapitan Marsh dzięki informacjom uzyskanym wcześniej od wodza tubylców sprowadził kult do Innsmouth. Marynarze wygnali pastorów. Obed Marsh wprowadził kult bliskowschodniego bożka Dagona, wymawiano też imiona Ashtoreth, Beliala i Belzebuba. Ludzie Marsha pływali nocą do Diabelskiej Rafy, gdzie odprawiali dziwne śpiewy, wrzucali coś do wody na początku maja i października. Marynarze Marsha przekształcili się kapłanów noszących niespotykane gdzie indziej szaty i złote tiary na głowie. Jednocześnie doszło do zaginięć kilku młodych mieszkańców miasta[1].
Istoty z głębin odpowiedziały na modlitwy. W wodach wokół miasta zaroiło się od ryb, ale próbujący z tego skorzystać rybacy z okolicznych miast znikali. Uruchomiono ponownie starą linię kolejową. Rodzina Marsha ostentacyjnie nosiła złotą biżuterię. Pierwszy oficer Marsha, mason, ułatwił kupno Masonic Hall, w której urządzono Ezoteryczny Porządek Dagona[1].
W 1846 na podstawie doniesienia Zadoka Allena kapitana Marsha i ponad trzydziestu jego popleczników trafiło do aresztu. Kilka tygodni później w nocy doszło do masakry, w wyniku której przy życiu pozostali prawie sami zwolennicy Marsha i nowego kultu. Pozostali mieszkańcy Innsmouth zostali zabici. Pozostawieni przy życiu złożyli jedną, a nawet dwie bądź przysięgi Dagonowi. Wtedy nastąpiła zmiana w kulcie. Jego wyznawcy mieli płodzić dzieci z istotami z głębin, a zrodzone w ten sposób dzieci nigdy nie zestarzeć się i w końcu wrócić do morza, do Matki Hydry i Ojca Dagona[1].
Mieszkańcy
Odmienny od statystycznego człowieka wygląd mieszkańców Innsmouth okoliczna ludność tłumaczyła chorobą. Wedle opowieści Zadoka Allena jest to natomiast skutek skrzyżowania ludzi z istotami z głębin[1].
Mieszkańcy Innsmouth miewali wąskie głowy, z małymi, niewykształconymi uszami. Oczy natomiast mieli duże, wyłupiaste, wodniste, rzadko albo i wcale nie mrugali. Między oczami znajdował się płaski nos. Łysieli. Po bokach szyi pojawiały im się z wiekiem podłużne szczeliny, przypominające rybie skrzela. Przyjmowali przygarbioną, pokraczną sylwetkę, chodzili niezdarnie, powłócząc nogami. W starszym wieku raczej podskakiwali, niż chodzili, na podobieństwo istot z głębin. Mieszkańcy bardziej zmienieni albo też same istoty z głębi opisywani są jako niekiedy postacie czworonożne, z pazurami na palcach zaopatrzonych w błony pławne, z jaśniejszym, białawym brzuchem i ciemniejszym, szarawym grzbietem ciała, przypominające skrzyżowanie żaby z rybą[1].
Do wpływowych rodzin osiadłych w mieście zaliczają się Marshowie (w czasie akcji opowiadania głową rodu jest wnuk Obeda, Barnabas Marsh). Gilmanowie, Waite'owie[1]. Z tego ostatniego rodu wywodzą się Ephraim Waite i jego córka Asenath, bohaterka opowiadania Coś na progu[2]. Mieszańcy Innsmouth stronili od obcych. Próbujących osiedlić się w mieście osadników, w tym nielicznych Polaków i Portugalczyków, przeganiano. Okoliczna ludność uznawała mieszkańców Innsmouth za dziwacznych, a ich religię za prymitywny, obrzydliwy kult[1].
Przypisy
Linki zewnętrzne
- Tourist's Guide to Innsmouth. cthulhufiles.com. [dostęp 2019-11-25]. (ang.).
- Innsmouth Map. cthulhufiles.com. [dostęp 2019-11-25]. (ang.).