Piekło (katolicyzm)

Piekło w tryptyku Hieronima Boscha Ogród rozkoszy ziemskich (ok. 1504)

Piekło – stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi w Kościele katolickim[1].

Kościół katolicki od I w. poucza i przypomina o istnieniu piekła jako stanu nieodwołalnego. Istnienie „wiecznej kary” (Mt 25,46) dla potępionych i nagrody wiecznej dla wybranych jest dogmatem wiary zdefiniowanym uroczyście przez Magisterium Kościoła w 1215 r.

„Jezus Chrystus [...] na końcu wieków przyjdzie sądzić żywych i umarłych; każdemu odda według jego uczynków, zarówno odrzuconemu, jak i wybranemu. Wszyscy oni powstaną swoich własnych ciałach, które teraz mają, aby otrzymać stosownie do swoich czynów dobrych, czy złych, jedni karę wieczną z diabłem, inni zaś wiekuistą chwałę z Chrystusem”. (Sobór laterański IV, Firmiter credimus 1,8

Do piekła trafiają po śmierci dusze ludzi umierających w stanie grzechu śmiertelnego. Współcześnie uważa się, że kara piekła, obrazowo przedstawiana jako „ogień wieczny”, polega na wiecznej rozłące duszy od Boga. Jednak jeszcze w 1910 roku, według Catholic Encyclopedia, większość teologów katolickich zaliczała do kar piekielnych poena sensus (cierpienia fizyczne) i interpretowała ogień piekielny jako dosłowny, materialny ogień, choć pogląd o jego metaforycznym znaczeniu, wyznawany przez kilku ojców Kościoła (m.in. Orygenesa i Ambrożego z Mediolanu[2]), a w czasach nowożytnych m.in. przez Ambrosiusa Catharinusa (zm. w 1553), nie był przez Kościół odrzucony[3].

O piekle wiele razy mówił Jezus Chrystus, m.in.:

"Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!" (Mt 7,13-14)

On odpowiedział: Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie Królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala w ogniu, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego Królestwa wszystkie zgorszenia oraz tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów." (Mt 13 37-42)

Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i nikogo nie przeznacza do piekła. Potępienie dokonuje się przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia[4].

Św. Faustyna Kowalska tak opisuje w swoim Dzienniczku piekło, które mogła ujrzeć:

"Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez Anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam:

  1. pierwszą męką, którą stanowi piekło, jest utrata Boga;
  2. drugie – ustawiczny wyrzut sumienia;
  3. trzecie – nigdy się już ten los nie zmieni;
  4. czwarta męka – jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym;
  5. piąta męka – jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje;
  6. szósta męka jest ustawiczne towarzystwo szatana;
  7. siódma męka – jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa.

Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to nie jest koniec mąk, są męki dla dusz poszczególne, które są męki zmysłów, każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie, jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą, piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie, jak tam jest. Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego musieli mi być posłuszni. To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło"[5].

Siostra Łucja z Fatimy w Trzecim Wspomnieniu z 31 sierpnia 1941, przeznaczonym dla biskupa Leirii-Fatimy następująco opisuję wizję piekła, której doznała podczas objawień fatimskich:

Pani Nasza pokazała nam morze ognia, które wydawało się znajdować w głębi ziemi, widzieliśmy w tym morzu demony i dusze jakby były przezroczystymi czartami lub brunatnymi żarzącymi się węgielkami w ludzkiej postaci. Unosiły się w pożarze, unoszone przez płomienie, które z nich wydobywały się wraz z kłębami dymu. Padały na wszystkie strony jak iskry w czasie wielkich pożarów, bez wagi, w stanie nieważkości, wśród bolesnego wycia i rozpaczliwego krzyku. Na ich widok można by ogłupieć i umrzeć ze strachu.

Demony miały straszne i obrzydliwe kształty wstrętnych, nieznanych zwierząt. Lecz i one były przejrzyste i czarne. Ten widok trwał tylko chwilę. Dzięki niech będą Matce Najświętszej, która nas przedtem uspokoiła obietnicą, że nas zabierze do nieba (w pierwszym widzeniu). Bo gdyby tak nie było, sądzę, że bylibyśmy umarli z lęku i przerażenia.

Św. Teresa od Jezusa w 32. rozdziale Księgi życia dała taki opis piekła:

1. Długi upłynął już czas, odkąd otrzymałam od Pana wiele z tych łask, o których mówiłam, i innych jeszcze bardzo wielkie. Pewnego dnia w czasie modlitwy znalazłam się cała, z duszą i z ciałem w jednej chwili, sama nie wiem jak, w duchu przeniesiona do piekła. Zrozumiałam, że Pan chce mi ukazać miejsce, które czarci mieli dla mnie przygotowane i na które zasłużyłam za swoje grzechy. Trwało to bardzo krótko, ale choćbym jeszcze wiele lat miała żyć, zdaje mi się, niemożliwe, abym zapomniała kiedy o tej chwil. Wejście przedstawiło mi się na kształt długiej i wąskiej uliczki albo raczej na kształt bardzo nisko sklepionego, ciemnego i ciasnego lochu. Na spodzie rozpościerało się błoto wstrętnie plugawe, wydające ze siebie woń zaraźliwą i pełne jadowitych gadów. Na końcu wejścia wznosiła się ściana z zagłębieniem w środku, podobnym do ściennej szafy. Nagle ujrzałam się wtłoczona w tę ciasnotę. Wszystkie okropności, które wchodząc widziałam, choć opis mój ani trochę im nie dorównuje, były jeszcze rozkoszą w porównaniu z tym, co poczułam w tym zamknięciu.

2. Była to męka, o której daremnie kusiłabym się dać dokładne pojęcie. Żadne słowa najsilniejsze nie wypowiedzą, żaden rozum nie ogarnie całej jej grozy. Czułam w swojej duszy ogień, na określenie którego, jakim jest i jak na duszę działa, nie znajduję ani wyrazów, ani pojęcia, a przy tym w ciele cierpiałam boleści nie do zniesienia. Bardzo ciężkie przeżywałam w życiu cierpienia, zdaniem lekarzy najcięższe, jakie człowiek może przeżyć. Wszystkie nerwy miałam pokurczone i długi czas leżałam zupełnie bezwładna. Wiele różnych wszelkiego rodzaju bólów cierpiałam, a także, jak mówiłam wyżej, katusze zadawane mi przez czarty. Wszystko to jest niczym w porównaniu z męką, jakiej tam doznałam, spotęgowaną jeszcze do nieskończoności tą jasną i niewątpliwą świadomością, że jest to męka wieczna, która nigdy się nie kończy. Lecz cała ta okropna męka ciała niczym jest znowu w porównaniu z męką duszy. Jest to takie konanie, taki ucisk, takie jakby duszenie się, takie przenikliwe strapienie i takie gorzkie rozpaczliwe znękanie, że nie wiem, jakimi słowami to wszystko określić. Choćbym to nazwała nieustającym śmiertelnym konaniem, mało by jeszcze było tej nazwy, bo w konaniu śmiertelnym siła większego duszę od ciała odrywa, tu zaś dusza sama chciałaby się wyrwać z siebie, i sama siebie rozdziera. Słowem, nie mam wyrazu na oznaczenie, jak niewypowiedzianie ta męka duszy, ten ogień wewnętrzny i ta nękająca ją rozpacz przewyższa wszelkie inne, choć tak okropne katusze i boleści. Nie widziałam ręki, która mi te katusze zadawała, ale czułam, że się palę, że jestem jakby targana i sieczona na sztuki. Tak jest, powtarzam: ten ogień wewnętrzny i ta rozpacz duszy, ta jest męka nad wszelkie męki najsroższa.

3. Nie ma pociechy ani nadziei pociechy w tym okropnym, wonią zaraźliwą przesiąkniętym więzieniu. Nie ma gdzie usiąść ani się położyć w tym ciasnym jakby ucho igielne zagłębieniu ściany, do którego byłam wtłoczona. Same ściany strasznie wyglądają i swoim ciężarem przygniatają i dławią. Nie ma tam światła, wszędzie dokoła ciemności nieprzeniknione. A jednak, choć nie ma światła - nie rozumiem, jak to być może - oko przecież widzi wszystko, cokolwiek może być przykrego i przerażającego dla wzroku. Nie było wolą Pańską, bym wówczas dokładnie ujrzała całe piekło. Później miałam widzenie innych strasznych rzeczy i poszczególnych kar za pewne grzechy. Rzeczy te wydawały mi się bardziej straszliwsze od poprzednio widzianych, ale nie doznając tych mąk na samej sobie, mniej byłam nimi przerażona niż w tym pierwszym widzeniu, w którym podobało się Panu, bym prawdziwie poczuła w duchu nie tylko smutek wewnętrzny i rozpacz duszy potępionej, ale i te katusze, i męki zewnętrzne, jak gdybym je w ciele cierpiała. Nie wiem, jak to wszystko się działo, ale dobrze zrozumiałam, że była to wielka łaska i że Pan chciał, bym ujrzała na oczy, z jakiej przepaści wybawiło mnie Jego miłosierdzie. Cokolwiek kiedy słyszałam albo na modlitwie sama rozważałam o mękach piekielnych (choć rzadko nad tym przedmiotem się zastanawiałam, bo droga bojaźni mało jest dla mojej duszy pomocna), i co czytałam o różnych katuszach, jakie czarci zadają potępionym, wszystko to jest niczym wobec tej męki, na którą patrzyłam i której sama w duchu doświadczyłam. Jest to zupełnie co innego. Jest między tym a tamtym taka różnica, jak między malowidłem a rzeczywistością. Spłonąć w ogniu ziemskim jest to bagatela w porównaniu z tym ogniem, który pali w wieczności.

Katarzyna ze Sieny następująco opisała stan dusz przebywających w piekle w 38. rozdziale (zatytułowanym „O czterech głównych udrękach potępionych, skąd wynikają wszystkie inne, a w szczególności o brzydocie diabła”) swojego „Dialogu o Bożej Opatrzności”:

Córko, język nie jest zdolny wypowiedzieć mąk tych nieszczęsnych dusz. Jak wiesz, są trzy główne występki: pierwszym jest miłość własna, z której wynika; drugim wysokie mniemanie o sobie, a z niego rodzi się trzeci, to jest pycha z niesprawiedliwością, okrucieństwem i wszystkimi innymi niegodziwymi i nieczystymi grzechami, które z nich wypływają. Istnieją też w piekle cztery główne kary, z których wynikają wszystkie inne męki.

Pierwszą jest, że potępieni są pozbawieni Mojego widoku, co jest tak wielką męką, że, gdyby to było dla nich możliwe, woleliby cierpieć ogień i srogie udręki, ciesząc się Mym widokiem, niż nie czuć mąk, a nie widzieć Mnie.

Tę mękę wzmaga druga, robak sumienia, który ciągle toczy, gdy widzą, że z powodu swej winy są pozbawieni Mnie i obcowania z aniołami, i zasłużyli na towarzystwo diabłów, by paść się ich widokiem.

Ten widok diabła, który jest trzecią męką, podwaja wszystkie cierpienia. Oglądając Mnie, święci ciągle się radują, odnawiając ustawicznie przez swe wesele owoc swych trudów, które ponieśli dla Mnie z takim bogactwem miłości i wzgardą dla siebie samych. Przeciwnie ci nieszczęśliwi odnawiają swe męki na widok diabła, bo widząc go, poznają lepiej siebie, i lepiej rozumieją, że przez swój grzech zasłużyli na te kary. Wtedy robak sumienia bardziej ich toczy, i pali jak ogień, który nie ustaje nigdy (por. Iz 66,24).

Jeszcze większą męką jest im to, że widzą go we własnej postaci jego, która jest tak straszliwa, że żadne serce ludzkie nie może sobie jej wyobrazić. Pamiętasz, gdy na krótką chwilę, był to dosłownie moment, ukazałem ci go w jego własnej postaci, i gdy wróciłaś do siebie, oświadczyłaś, że wolałabyś raczej iść drogą ognistą aż do ostatniego dnia sądu, niż patrzeć nań dłużej. Mimo wszystko, co widziałaś, nie wiesz jeszcze dobrze, jak jest straszliwy; bo przez boską sprawiedliwość ukazuje się straszniejszym duszy, która jest Mnie pozbawiona, i to więcej lub mniej, zależnie od wielkości grzechu człowieka.

Czwartą męką jest ogień. Ogień ten pali a nie trawi. Istnienie duszy nie może się strawić, bo nie jest ona rzeczą materialną, którą by ogień mógł zniszczyć. Jest bezcielesna. Lecz Ja, przez boską sprawiedliwość, dopuszczam, aby ogień palił dusze boleśnie, aby dręczył je nie niszcząc, aby gnębił je, zadając im największe cierpienia, w rozmaity sposób, wedle rozmaitości grzechów, bardziej lub mniej, zależnie od wielkości winy.

Do tych czterech mąk dochodzą wszystkie inne, a wśród nich zimno, gorąco i zgrzytanie zębów. Otóż tak nędznie karani są ci, którzy zganieni po raz pierwszy w ciągu życia za sąd i niesprawiedliwość, nie poprawiwszy się usłyszeli drugą naganę w godzinie śmierci, a nie chcieli pokładać nadziei we Mnie, żałować wyrządzonej Mnie obrazy, bolejąc tylko z powodu grożącej im kary. Ci otrzymali śmierć wieczną.

Zobacz też

Przypisy

  1. KKK, 1033
  2. Peter Marschall. The Reformation of Hell? Protestant and Catholic Infernalisms in England, c. 1560–1640. „Journal of Ecclesiastical History”. 2 (61), s. 289, 2010. Cambridge University Press (ang.). 
  3. J. Hontheim: Hell (ang.). W: Catholic Encyclopedia [on-line]. newadvent.org, 1910. [dostęp 2015-08-30].
  4. KKK, 1037.
  5. Dzienniczek S. Faustyny

Media użyte na tej stronie