Verbrennungskommando Warschau
Verbrennungskommando Warschau – specjalne komando utworzone przez SS spośród przymusowo zwerbowanych mężczyzn, cywilnych mieszkańców Warszawy, które w sierpniu i wrześniu 1944 roku pracowało przy uprzątaniu i paleniu zwłok ofiar rzezi Woli oraz innych zbrodni popełnionych przez Niemców podczas tłumienia powstania warszawskiego.
Verbrennungskommando zostało utworzone 6 lub 8 sierpnia 1944 roku. Z tłumów prowadzonych na śmierć mieszkańców dzielnicy esesmani wybrali około 100 zdolnych do pracy mężczyzn. W zamian za obietnicę ocalenia życia mieli oni odtąd pracować przy zacieraniu śladów masakry. W ciągu kilku tygodni Verbrennungskommando spaliło kilkadziesiąt tysięcy ciał. Jego więźniowie jako naoczni świadkowie zbrodni byli przeznaczeni do likwidacji po zakończeniu pracy. Tylko nieliczni zdołali uciec i przeżyć wojnę.
Geneza
5 sierpnia 1944 roku, w piątym dniu powstania warszawskiego, nacierające na miasto od zachodu oddziały niemieckie dokonały masakry mieszkańców dzielnicy Wola. Z rąk funkcjonariuszy SS i policji niemieckiej dowodzonych przez Heinza Reinefartha zginęło wtedy od 20 tys.[1] do 45 tys.[2] Polaków. W godzinach wieczornych przybyły z Sopotu SS-Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelewski złagodził eksterminacyjne rozkazy Adolfa Hitlera i Heinricha Himmlera, zakazując mordowania kobiet i dzieci. Utrzymał jednak w mocy rozkaz likwidacji wszystkich polskich mężczyzn oraz wziętych do niewoli powstańców. Nie wszystkie oddziały liniowe zaczęły zresztą przestrzegać od razu nowych wytycznych. W rezultacie w kolejnych dniach rzeź trwała nadal[3].
Wola była zasłana tysiącami zwłok, które szybko rozkładały się w letnim upale. W obawie przed wybuchem epidemii, a być może kierując się także dążeniem do zatarcia śladów masakry, Niemcy postanowili je usunąć i spalić[a]. W charakterze przymusowej siły roboczej zatrudnili polskich mężczyzn, których wyciągnięto z kolumn wypędzanej lub prowadzonej na śmierć ludności. Specjalne komando palaczy zwłok otrzymało nazwę Verbrennungskommando[4].
Alexandra Richie podaje, że rozkaz o utworzeniu Verbrennungskommando wydał von dem Bach za zgodą samego Himmlera. Przy organizacji komanda i realizacji jego zadań wykorzystano doświadczenia z wcześniejszej akcji 1005. W tym celu miano zasięgnąć rady dwóch obecnych w Warszawie oficerów SS, którzy wcześniej byli zaangażowani w działania eksterminacyjne na terenie okupowanej Polski: tj. Ludwiga Hahna i Alfreda Spilkera[5].
Historia Verbrennungskommando
Organizacja
Antoni Przygoński datuje utworzenie Verbrennungskommando na godziny popołudniowe 6 sierpnia[6], a Alexandra Richie – na 8 sierpnia[7]. Ocalali więźniowie podawali w swych relacjach i zeznaniach różne daty, kiedy zostali doń wcieleni[8]. W składzie Verbrennungskommando znalazło się około 100 polskich mężczyzn[6]. Niemcy obiecali im ocalenie życia w zamian za pracę przy uprzątaniu i paleniu zwłok[9][10]. Więźniów poinformowano również, że odtąd podlegają wyłącznie Gestapo i mają prawo odmówić wykonania rozkazu nawet niemieckiemu generałowi innego rodzaju broni[11].
Kwaterą komanda był budynek przy ul. Sokołowskiej (naprzeciw kościoła św. Wojciecha), w którym Niemcy uprzednio przetrzymywali sowieckich jeńców wojennych. Polskich więźniów wyznaczonych do pracy przy paleniu zwłok przetrzymywano w pomieszczeniach na trzecim piętrze, osobno od innych grup robotników przymusowych[12]. Żywność, papierosy, zapasowa odzież oraz środki czystości, które otrzymywali, pochodziła zazwyczaj z opustoszałych domów na Woli[13].
Verbrennungskommando było podzielone na dwie podgrupy, każda po 50 osób, które operowały odpowiednio przy ul. Wolskiej i ul. Górczewskiej[6]. Pododdział SS przydzielony do eskorty liczył zazwyczaj od 15[14] do 20[15] funkcjonariuszy. Franciszek Zasada i Mieczysław Miniewski zeznali, że „komisarzem” komanda był oficer SS o nazwisku Neumann[b][12]. Grupą, w której pracował Tadeusz Klimaszewski, dowodzić miał natomiast SS-Obersturmführer Thieschke (jakoby prawnik i właściciel ziemski)[16]. Klimaszewski wspominał również, że w jego grupie jeden z więźniów z racji znajomości języka niemieckiego został wyznaczony do pełnienia funkcji kapo[c][17].
Działalność
Przez wiele dni członkowie Verbrennungskommando zbierali zwłoki z ulic, placów, parków, fabryk, szpitali i cmentarzy Woli. Następnie układali je w stosy, na przemian z warstwami drewna, oblewali benzyną i podpalali[18]. Z zeznań Franciszka Zasady wynika, że sama tylko jego grupa, operująca w rejonie ul. Wolskiej, spaliła około 30 tys. zwłok[19]. Popioły grzebano m.in. na terenie ogrodu zabaw „Wenecja” przy ul. Wolskiej 24 (obecnie Wola Plaza), w znajdujących się tam rowach przeciwlotniczych[20][21].
Obrzydzenie, litość, nienawiść, strach – wszystko to połączyło się w jakiś ciężki opar, który mroczył mózgi. Początkowo wyszukiwaliśmy tych najlepszych, najmniej okaleczałych, najbardziej ludzkich zwłok, ale później było już wszystko jedno. Ręce nie chronione niczym nie wybierały już „lepszych”, targały zaskorupiałe ubrania, chwytały nadpsute kończyny. Roje spłoszonych much, brzęczących gniewnie, rozeźlonych przerwaną ucztą, atakowały spocone ciała osiadając na wargach, pchając się do oczu. Udrękę powiększał jeszcze wzmagający się skwar – fragment wspomnień Tadeusza Klimaszewskiego, w którym opisuje uprzątanie zwłok z fabryki Kazimierza Franaszka[22].
Członkom Verbrennungskommando rozkazano, aby razem ze zwłokami palili znalezione przy nich dokumenty identyfikacyjne[23]. Wszelkie wartościowe przedmioty mieli natomiast oddawać esesmanom[24]. Za niewykonanie tego rozkazu groziła śmierć[9]. Niemieccy nadzorcy komanda często korzystali z okazji, aby znalezione przez więźniów kosztowności zachować dla siebie[25][26].
Tadeusz Klimaszewski wspominał, że gdy w okolicy nie było niemieckich świadków, esesmani rozkazywali więźniom palić także ciała poległych Niemców – wraz z identyfikatorami i dokumentami[27].
Członkowie Verbrennungskommando mieli obowiązek meldować Niemcom o każdym przypadku natrafienia na ukrywających się Polaków[9]. Złamanie tego rozkazu groziło śmiercią, aczkolwiek w relacjach ocalałych członków komanda brak jakichkolwiek wzmianek, aby się do niego zastosowali[28].
Palenie zwłok na Woli trwało przez wiele dni. Po pewnym czasie więźniów Verbrennungskommando skierowano do pracy w Śródmieściu Północnym, gdzie m.in. zbierali i palili zwłoki Polaków rozstrzelanych w Halach Mirowskich[29], w ruinach Opery Narodowej[30] i w Ogrodzie Saskim[31]. Na początku września komando znalazło się na Starym Mieście, gdzie paliło ciała zabitych i zamordowanych Polaków, w tym ofiar masakry dokonanej przez Niemców w powstańczych szpitalach[32]. Verbrennungskommando operowało także na terenie Powiśla[33] i Mariensztatu[34].
Niekiedy więźniom powierzano zadania innego rodzaju. Franciszek Zasada wspominał, że po upadku Starego Miasta (2 września) musiał wraz z kolegami nosić wodę polskim uchodźcom przetrzymywanym w obozie przejściowym w kościele św. Wojciecha na Woli[35]. Klimaszewski wspominał z kolei, że członkowie jego grupy dwukrotnie zostali zmuszeni do rozebrania pod ostrzałem polskiej barykady[36].
Członkowie Verbrennungskommando nierzadko byli świadkami, jak nadzorujący ich esesmani mordowali przypadkowo napotkanych Polaków. Ofiarami byli zazwyczaj mieszkańcy Woli ukrywający się w opustoszałych budynkach lub osoby, które wyciągnięto z kolumn uchodźców pędzonych do obozu przejściowego w Pruszkowie[37][38]. Mieczysław Miniewski zeznał, iż Neumann „szereg razy zupełnie bez powodu rozstrzelił kilkadziesiąt osób z ludności cywilnej, w tym także kobiety”[11]. Dwukrotnie był także świadkiem, jak esesman nazwiskiem Müller rozkazał rozstrzelać grupy cywilów liczące po około dwadzieścia osób każda, wyselekcjonowane z kolumn wyprowadzanej z Warszawy ludności[39]. Zwłoki takich ofiar były palone przez Verbrennungskommando[11][24].
Członkom komanda również groziła śmierć. Miniewski zeznał, że pewnego razu Neumann zastrzelił więźnia, gdy wyszło na jaw, że jest on narodowości żydowskiej[11]. Z kolei Klimaszewski wspominał, że Thieschke rozkazał zastrzelić więźnia o przydomku „inżynier”, gdy ten załamał się nerwowo i odmówił dalszej pracy przy paleniu zwłok[40]. Innym razem był świadkiem, jak niemiecki podoficer zamordował więźnia, który odniósł ciężką ranę, gdy użyto go jako „żywą tarczę” podczas ataku na powstańczą barykadę[41].
Losy więźniów
Verbrennungskommando działało co najmniej do połowy września 1944 roku[14]. Jego więźniowie byli przeznaczeni do fizycznej likwidacji po wykonaniu pracy. Tylko nielicznym udało się przeżyć wojnę[42]. Franciszek Zasada i Mieczysław Gutkowski zdołali wydostać się z Warszawy do obozu przejściowego w Pruszkowie, gdyż zapłacili pewnemu Niemcowi łapówkę w złotych rublach, które znaleźli przy zwłokach[35]. Mieczysław Miniewski zdołał natomiast zbiec z Warszawy dzięki pomocy życzliwie nastawionego niemieckiego podoficera[43]. Tadeusz Klimaszewski wraz z dwoma towarzyszami pozostał 23 sierpnia na terenie zajmowanym przez powstańców, po tym, jak Niemcy rozkazali im przeszukać teren ratusza przy pl. Teatralnym[44].
Zeznania jednego z ocalałych członków Verbrennungskommando zostały spisane jeszcze przed zakończeniem wojny, a następnie zamieszczone w wydanej przez Instytut Zachodni publikacji Zbrodnia niemiecka w Warszawie 1944 r. (1946)[45]. Czterej inni członkowie komanda złożyli po wojnie zeznania przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie, które zostały opublikowane w wydanym w 1962 roku zbiorze dokumentów Zbrodnie okupanta w czasie powstania warszawskiego w 1944 roku[46]. Z kolei Tadeusz Klimaszewski spisał wspomnienia zatytułowane Verbrennungskommando Warschau, po raz pierwszy wydane drukiem w 1959 roku[47]. Owe zeznania i relacje są bezcennym świadectwem zbrodni dokonanych przez Niemców na Woli i w innych dzielnicach Warszawy[23].
Kommando z ulicy Litewskiej
Podobną pracę jak członkowie Verbrennungskommando wykonywali więźniowie wychowawczego obozu pracy policji bezpieczeństwa, ulokowanego w budynku dawnego Domu Dziecka im. Baumanów przy ul. Litewskiej 14 w Śródmieściu Południowym. Niemcy zmusili ich do palenia zwłok ofiar masowych egzekucji przeprowadzanych na terenie Ogródka Jordanowskiego przy ul. Bagatela oraz w pobliskich ruinach Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych[48].
Więźniowie początkowo palili zwłoki w Ogródku Jordanowskim, na stosach na wolnym powietrzu[49][50]. Później urządzono prymitywne krematorium w kotłowni gmachu GISZ[51].
Więźniowie wyznaczeni do pracy przy zacieraniu śladów zbrodni byli izolowani od pozostałych Polaków więzionych w gmachu przy ul. Litewskiej[52]. Co osiem dni niewielkie komanda zajmujące się paleniem zwłok były rozstrzeliwane celem likwidacji niewygodnych świadków. W rezultacie z ponad stuosobowej grupy więźniów, których wybuch powstania zastał na Litewskiej, do połowy września 1944 pozostało przy życiu zaledwie dwunastu[48]. Ostatnią grupę więźniów Niemcy rozstrzelali pod koniec września[53]. Prawdopodobnie wojnę zdołało przeżyć nie więcej niż kilku Polaków, którzy przebywali w obozie w momencie wybuchu powstania[54].
Uwagi
- ↑ Szymon Datner i Kazimierz Leszczyński wskazują dążenie do zatarcia śladów zbrodni jako jedną z głównych przyczyn utworzenia Verbrennungskommando (patrz: Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 244). Podobnego zdania jest Alexandra Richie, która wskazuje, że Niemcy mogli się obawiać rychłego zajęcia Warszawy przez Armię Czerwoną (patrz: Richie 2014 ↓, s. 374). Piotr Gursztyn uważa natomiast, że nie mógł być to motyw pierwszoplanowy, gdyż zbyt wielu było naocznych świadków, aby Niemcy mogli liczyć na utrzymanie masowych mordów w tajemnicy (patrz: Gursztyn 2014 ↓, s. 297).
- ↑ Miniewski zeznał, że Neumann był jednocześnie komendantem prowizorycznego obozu przejściowego w kościele św. Wojciecha na Woli. Patrz: Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 249.
- ↑ Tadeusz Klimaszewski opisywał tego nieznanego z nazwiska mężczyznę jako człowieka energicznego i o dużej sile ducha, będącego oparciem dla więźniarskiej grupy (patrz: Klimaszewski 1984 ↓, s. 63–64). Gdy kapo został ranny podczas rozbierania powstańczej barykady, Niemcy pozwolili go umieścić w szpitalu przy ul. Żelaznej. Jego dalsze losy są nieznane (patrz: Klimaszewski 1984 ↓, s. 121–127).
Przypisy
- ↑ Bartoszewski 2008 ↓, s. 56.
- ↑ Przygoński 1980 ↓, s. 298.
- ↑ Przygoński 1980 ↓, s. 306.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 244.
- ↑ Richie 2014 ↓, s. 377–379.
- ↑ a b c Przygoński 1980 ↓, s. 316.
- ↑ Richie 2014 ↓, s. 378–379.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 245, 249, 253–254, 256–257.
- ↑ a b c Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 246.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 47.
- ↑ a b c d Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 249.
- ↑ a b Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 245, 249.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 246–247.
- ↑ a b Serwański i Trawińska 1946 ↓, s. 74.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 257.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 71.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 33.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 246–248, 250–252, 257–259.
- ↑ Przygoński 1980 ↓, s. 319.
- ↑ Serwański i Trawińska 1946 ↓, s. 75.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 24–25.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 54.
- ↑ a b Gursztyn 2014 ↓, s. 297.
- ↑ a b Serwański i Trawińska 1946 ↓, s. 73–74.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 247.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 130–134.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 72–73.
- ↑ Gursztyn 2014 ↓, s. 303–304.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 248, 252.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 253, 255, 260.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 255, 260.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 255–256.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 253.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 260.
- ↑ a b Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 248.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 58–67, 115–125.
- ↑ Serwański i Trawińska 1946 ↓, s. 73–75.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 246, 248–251, 256, 260.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 251.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 55–56.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 66–67, 111–112.
- ↑ Getter 2004 ↓, s. 66.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 250, 253.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 163–169.
- ↑ Serwański i Trawińska 1946 ↓, s. 72–75.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 244–260.
- ↑ Klimaszewski 1984 ↓, s. 7.
- ↑ a b Ludność cywilna 1974 ↓, s. T. I. Cz. 1. 166.
- ↑ Ludność cywilna 1974 ↓, s. T. I. Cz. 2. 564.
- ↑ Datner i Leszczyński 1962 ↓, s. 141.
- ↑ Przygoński 1980 ↓, s. 250.
- ↑ Ludność cywilna 1974 ↓, s. T. I. Cz. 2. 453.
- ↑ Ludność cywilna 1974 ↓, s. T. I. Cz. 2. 457–458.
- ↑ Ludność cywilna 1974 ↓, s. T. I. Cz. 1. 165.
Bibliografia
- Władysław Bartoszewski: Dni walczącej stolicy. Kronika powstania warszawskiego. Warszawa: Świat Książki, 2008. ISBN 978-83-247-1202-1.
- Szymon Datner, Kazimierz Leszczyński (red.): Zbrodnie okupanta w czasie powstania warszawskiego w 1944 roku (w dokumentach). Warszawa: wydawnictwo MON, 1962.
- Marek Getter. Straty ludzkie i materialne w Powstaniu Warszawskim. „Biuletyn IPN”. 8–9 (43–44), sierpień–wrzesień 2004.
- Piotr Gursztyn: Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona. Warszawa: Wydawnictwo DEMART SA, 2014. ISBN 978-83-7427-869-0.
- Tadeusz Klimaszewski: Verbrennungskommando Warschau. Warszawa: Czytelnik, 1984. ISBN 83-07-01245-7.
- Antoni Przygoński: Powstanie warszawskie w sierpniu 1944 r. T. I. Warszawa: PWN, 1980. ISBN 83-01-00293-X.
- Alexandra Richie: Warszawa 1944. Tragiczne powstanie. Warszawa: Wydawnictwo W.A.B., 2014. ISBN 978-83-280-0986-8.
- Edward Serwański, Irena Trawińska (red.): Zbrodnia niemiecka w Warszawie 1944 r. Poznań: Wydawnictwo Instytutu Zachodniego, 1946.
- Ludność cywilna w powstaniu warszawskim. T. I. Cz. 1–2: Pamiętniki, relacje, zeznania. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1974.
Media użyte na tej stronie
Dom Sierot po Robotnikach przy ul. Litewskiej 14 w Warszawie
Zdjęcie (wykonane przez nieznanego autora) przedstawia palenie ciał ofiar rzezi Woli przez członków tzw. Verbrennungskommando, złożonego z mężczyzn schwytanych przez Niemców i zmuszonych do pracy przy zacieraniu śladów zbrodni. Zdjęcie zostało odnalezione w tzw. domu Wedla jeszcze w trakcie trwania powstania warszawskiego.
Autor: Cybularny, Licencja: CC0
Krzyż przy alei Solidarności w Warszawie niedaleko Młynarskiej upamiętniający ofiary rzezi Woli na dawnym ogrodzie zabaw Wenecja
Ciała polskich cywilów zamordowanych przez Niemców w trakcie "rzezi Woli", dokonanej w pierwszych dniach powstania warszawskiego.
Frabryka „J. Franaszek S.A.” przy ul. Wolskiej 41/45. Dół z zakopanymi popiołami zamordowanych i spalonych ofiar rzezi Woli. W dniach 5-8 sierpnia 1944 Niemcy zamordowali w tym miejscu co najmniej 4000 Polaków.
Autor: Dreamcatcher25, Licencja: CC BY-SA 3.0
Tablica na terenie Parku im. generała Józefa Sowińskiego w Warszawie, upamiętniająca tysiące polskich mężczyzn, kobiet i dzieci zamordowanych i spalonych w tym miejscu przez Niemców podczas tzw. rzezi Woli (pierwsze dni sierpnia 1944).