Zbrodnia w Zajączkowie

Zbrodnia w Zajączkowie – mord dokonany przez okupantów niemieckich około 11 stycznia 1943, którego ofiarą padła rodzina Wołowców ze wsi Zajączków pod Ciepielowem, podejrzewana o udzielanie pomocy Żydom.

Geneza

W okresie niemieckiej okupacji stosunkowo wielu Polaków z okolic Lipska i Ciepielowa zaangażowało się w pomoc prześladowanym Żydom. Przyczyn tego stanu rzeczy Sebastian Piątkowski i Jacek A. Młynarczyk upatrywali przede wszystkim w fakcie, iż w okresie międzywojennym nie występowały w tym rejonie poważniejsze antagonizmy na tle narodowościowym[1]. Polskie i żydowskie rodziny, zazwyczaj zamieszkujące te ziemie od pokoleń, utrzymywały bowiem różnego rodzaju więzi sąsiedzkie i gospodarcze – nierzadko o dużym stopniu zażyłości. Ponadto okolice Iłży, Ciepielowa i Lipska uchodziły za bastion ruchu ludowego, a antysemickie ugrupowania narodowe nie uzyskały tam nigdy szerszego poparcia[1][2].

29 listopada 1942 w lasach powiatu starachowickiego Niemcy rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę obławę. Była ona wymierzona w polskich i żydowskich partyzantów oraz w uciekinierów z gett. W ciągu kilku dni niemiecka żandarmeria zdołała zlikwidować trzy leśne obozowiska i zabić ponad 120 osób (w tym kilku Polaków)[3]. Oddział Gwardii Ludowej, dowodzony przez polskiego komunistę Stanisława Olczyka ps. „Garbaty” i żydowskiego partyzanta Chila Brawermana ps. „Baca”, zdołał wyrwać się z okrążenia, poniósł jednak ciężkie straty i w rezultacie przestał istnieć[4][5]. Od osób schwytanych w trakcie obławy Niemcy uzyskali informacje na temat polskich rodzin z okolic Ciepielowa, które udzielały pomocy Żydom[6]. Zapadła w związku z tym decyzja o przeprowadzeniu pokazowej akcji represyjnej, której celem miało być zastraszenie miejscowej ludności i zniechęcenie jej do udzielania jakiegokolwiek wsparcia uciekinierom[7]. Główną rolę w tej operacji miał odegrać około trzydziestoosobowy pododdział I Batalionu Żandarmerii Zmotoryzowanej, który od listopada 1942 kwaterował w zabudowaniach folwarku w Górkach Ciepielowskich[8].

Seria przeprowadzonych w kolejnych tygodniach egzekucji była jedną z największych zbrodni popełnionych przez Niemców na Polakach, którzy udzielali pomocy Żydom[9]. 6 grudnia 1942 we wsiach Stary Ciepielów i Rekówka żandarmi z posterunku w Górkach Ciepielowskich rozstrzelali lub spalili żywcem 31 Polaków oraz dwóch żydowskich uciekinierów. W gronie zamordowanych znalazło się dwadzieścioro dzieci poniżej 18. roku życia[10]. Już następnego dnia Niemcy rozstrzelali w Świesielicach 14 osób, w tym kobiety i dzieci (zbrodni tej dokonano w odwecie za współpracę mieszkańców wsi z ruchem oporu). 8 grudnia Niemcy ponownie pojawili się w Świesielicach, gdzie zamordowali Mariannę Skwirę, zaangażowaną wraz z mężem w akcję pomocy żydowskim uciekinierom[11]. Swoistym uwieńczeniem akcji represyjnej stał się mord dokonany we wsi Zajączków.

Przebieg zbrodni

Jedną z mieszkanek Zajączkowa była Stanisława Wołowiec. W grudniu 1941 roku jej mąż Gabriel został z nieustalonej dotąd przyczyny aresztowany przez Niemców i wywieziony do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, gdzie zginął dwa miesiące później. Na wdowie spoczął trud samotnego wychowania czterech córek. Jednocześnie aktywnie wspierała ona ukrywających się w lasach Żydów, zapewniając im nocleg i dostarczając żywność[12].

Około 11 stycznia 1943[a] do Zajączkowa przyjechało furą ok. 5–6 żandarmów z posterunku w Górkach Ciepielowskich[13]. Udali się oni do leżącego na skraju lasu gospodarstwa Wołowców, gdzie zatrzymali Stanisławę, jej cztery córki (Janinę, Leokadię, Bronisławę, Kazimierę)[b], a także Franciszka Zaborskiego z Ranachowa, którego gospodyni zatrudniała okresowo do pomocy w gospodarstwie[14]. Kilkanaście minut później dwóch Niemców udało się furą do sąsiedniego Niemieryczowa, gdzie aresztowali szwagra Stanisławy Wołowiec, Józefa Jelonka (przyczyny jego zatrzymania nie są do końca jasne)[15].

Około godziny 12:00 żandarmi wraz z Józefem Jelonkiem powrócili do gospodarstwa Wołowców. Chwilę później rozpoczęła się egzekucja. Siedmioro Polaków wpędzono do stodoły i tam rozstrzelano. Następnie Niemcy gruntownie ograbili opustoszałe gospodarstwo, a stodołę wraz z ciałami ofiar podpalili[15].

Nie wiadomo, w jaki sposób żandarmi dowiedzieli się o fakcie wspierania Żydów przez rodzinę Wołowców. Być może uzyskali tę informację od trojga żydowskich dzieci, którym pomagała Stanisława, a które zostały schwytane i zamordowane przez Niemców na kilka dni przed zbrodnią w Zajączkowie[12].

Uwagi

  1. Relacje świadków oraz dostępne dokumenty nie pozwalają precyzyjnie określić daty tych wydarzeń. Sebastian Piątkowski i Jacek A. Młynarczyk po konsultacjach z mieszkańcami gminy Ciepielów za najbardziej prawdopodobną datę egzekucji Wołowców uznali 11 stycznia 1943. Patrz: Młynarczyk i Piątkowski 2007 ↓, s. 108–109.
  2. Janina liczyła dwanaście lat, Leokadia – dziesięć, Bronisława – trzy, urodzona już po śmierci ojca Kazimiera – zaledwie 6 miesięcy. Patrz: Młynarczyk i Piątkowski 2007 ↓, s. 109.

Przypisy

Bibliografia

  • Shmuel Krakowski: The War of the Doomed: Jewish Armed Resistance in Poland, 1942–1944. Orah Blaustein (tłum.). New York & London: Holmes & Meier Publishers, 1984. ISBN 978-0-8419-0851-2. (ang.)
  • Jacek Andrzej Młynarczyk, Sebastian Piątkowski: Cena poświęcenia. Zbrodnie na Polakach za pomoc udzielaną Żydom w rejonie Ciepielowa. Kraków: Instytut Studiów Strategicznych, 2007. ISBN 978-83-87832-62-9.
  • Sebastian Piątkowski: Zbrodnie żandarmów z posterunku w Lipsku nad Wisłą na Polakach udzielających pomocy Żydom (1942–1943). W: Aleksandra Namysło (red.): „Kto w takich czasach Żydów przechowuje?...”: Polacy niosący pomoc ludności żydowskiej w okresie okupacji niemieckiej. Warszawa: Instytut Pamięci Narodowej, 2009. ISBN 978-83-7629-043-0.